Łukasz Wojtacha
Dzień za dniem, nieustannie, wypełniamy nasze uszy muzyką, wiadomościami (telewizyjnymi, radiowymi, internetowymi), różnymi podcastami; po prostu mnóstwem dźwięków i informacji, które bez przerwy gromadzimy we własnych głowach. Zatrzymajmy się na chwilę i spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: Ile chwil każdego dnia spędzam w całkowitej ciszy?!… Może próbujesz zagłuszyć to pytanie stwierdzeniem: Nie mam na to czasu.
Z wielu dyscyplin naukowych – od neuronauki, poprzez psychologię, po kardiologię – przebija się do opinii publicznej coraz bardziej spójny i jednorodny przekaz odnośnie do tego, że hałas (i przeciążenie informacyjne) stanowi poważne zagrożenie dla naszego zdrowia i funkcji poznawczych. Brak doświadczania ciszy, zarówno w ujęciu zewnętrznym (jako bodźców dźwiękowych czy informacyjnych) jak i wewnętrznym (rozumianym jako umiejętność „uwolnienia się” od natłoku myśli) jest czymś naprawdę istotnym i niezbędnym dla prawidłowego funkcjonowania mózgu oraz całego układu nerwowego. Konsekwencją braku ciszy jest doświadczenie braku pełnego dobrostanu (pełnego zdrowia) w ujęciu fizycznym, psychicznym, społecznym oraz duchowym!
W naszym organizmie funkcjonuje autonomiczny układ nerwowy
Hmm… powiało grozą. Czy aby nie za bardzo przesadzam?! Obawiam się, że nie. Mathias Basner, profesor z Uniwersytetu z Pensylwanii, który specjalizuje się w przetwarzaniu dźwięku i jego wpływie na nasz odpoczynek, wyjaśnia na podstawie badań, że „hałasy powodują stres, zwłaszcza jeśli mamy nad nimi niewielką lub żadną kontrolę”.
W naszym organizmie funkcjonuje autonomiczny układ nerwowy w skład, którego wchodzi m.in. układ współczulny i układ przywspółczulny. Układ współczulny ulega aktywacji w momencie aktywności fizycznej, stresu, strachu czy działania. Z kolei układ przywspółczulny aktywuje się w stanach odpoczynku i relaksu, czyli np. gdy śpimy czy odpoczywamy. Nasze zdrowie (w tym psychiczne) zależy między innymi od sprawnie działającego „przełącznika”, który pozwala na dezaktywację układu współczulnego, gdy nic nam nie grozi i jednoczesną aktywację układu przywspółczulnego umożliwiającego nam doświadczenie wyciszenia.
Wyzwanie zaczyna się wówczas, gdy pod wpływem ciągłego odbioru bodźców dochodzących z otoczenia, interpretowanych jako zagrażające, nasz układ współczulny nie zostaje wyłączony. Badania naukowców z Uniwersytetu Case Western Reserve w USA wykazały, że im więcej bodźców wchłania organizm, tym trudniejsze jest później wyciszenie go. Naukowcy odkryli, że potrzeba tyle samo energii, aby przerwać proces analizy odbieranych bodźców, ile potrzebuje mózg do uruchomienia procesu myślenia. Upraszczając, czym bardziej mamy załadowaną i rozpędzoną „ciężarówkę bodźców”, tym więcej energii potrzebujemy do jej zatrzymania.
Na Uniwersytecie w Los Angeles przeprowadzono szereg badań za pomocą rezonansu magnetycznego wśród dwóch grup ludzi: ćwiczących się w wyciszeniu swoich emocji (poprzez modlitwę, bądź medytację) i tych, którzy tego nie czynili. Naukowcy odkryli, że w mózgach osób z pierwszej grupy nastąpiło powiększenie obszarów uczestniczących w procesach regulowania emocji, m.in. hipokampu. Dr Jakub Spyra, jeden z niewielu autorytetów w Polsce w zakresie kontroli stresu bojowego i profilaktyki układu nerwowego twierdzi, że „zbawienne dla zdrowia psychicznego są pustka, nuda i monotonia”.
Warto byśmy pamiętali, że do zalet wytrenowania się w doświadczaniu ciszy należy m.in.:
Źródła:
Is silence golden? Effects of auditory stimuli and their absence on adult hippocampal neurogenesis. Imke Kirste, Zeina Nicola, Golo Kronenberg, Tara L. Walker, Robert C. Liu, Gerd Kempermann, Brain Structure & Function (2015)
whisperroom.com
time.com
fizjoterapeuty.pl
Nie przegap najnowszych aktualizacji, artykułów. Zapisz się do newslettera, aby otrzymywać wartościowe treści bezpośrednio do swojej skrzynki odbiorczej.